Wspierają nas

Artykuły

Pracodawca: Boję się, że zajdzie Pani w ciąże… Czy podpisze Pani dokument…

Wszystko to wydarzyło się już dawno temu, ale było początkiem. Szukałam pracy, chodziłam do przeróżnych firm, wręcz żyłam od rozmowy do rozmowy. Pytano mnie, czy mam męża, czy planuję zajść w ciążę, czy nie zrobię ich w bambuko w trzy miesiące po tym, jak podpiszę umowę o pracę i przyjdę z L4 na ciążę. Wtedy nie było to dla mnie takie ważne, nie odczuwałam tego. Z biegiem czasu zaczęło się to stawać bardzo uciążliwe.

Kobieta, która jest w wieku produktywnym (tak, wiem, jak to brzmi), nie ma lekko.

Zaprosiła mnie na rozmowę jedna z większych firm na Dolnym Śląsku. W dużej ekskluzywnej sali konferencyjnej, spotkała się ze mną bardzo miła kobieta. Po sposobie jej wypowiedzi czuć było wiedzę, charyzmę, klasę. Miało się takie poczucie, że chce się z nią pracować, że jest chodzącą kopalnią wiedzy i kobietą inspiracją. Poczułyśmy do siebie chemię. Od razu zaproponowała mi etat.  Zapewniła mnie, że jest tu szefem i to ona o wszystkim decyduje. Omówiłyśmy warunki i umówiłyśmy się na podpisanie umowy na popołudnie następnego dnia.

Na drugi dzień z samego rana dostałam telefon, że przyjechał szef („Jaki, kurde, szef? To ona szefem nie była?”) i chce mnie poznać.

Gdy byłam już na miejscu, w holu zamieniłam kilka krótkich zdań z tą kobietą, która poinformowała mnie, że ona dowodzi w Polsce, a on wszędzie… Zaczęła się rozmowa „z nim”.

Jego pierwsze pytanie: „Czy ma Pani wyższe wykształcenie?” – odpowiedziałam, że tak.

Jego drugie pytanie: „Czy podpisze Pani dokument potwierdzający, że w ciągu trzech lat nie zajdzie Pani w ciążę? Jeśli się tak stanie, obciążymy Panią kwotą…”. Cyferek było dużo. Zatkało mnie. Naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie spodziewałam się tego, nie byłam na to przygotowana. Nie wiedziałam jak się zachować. Postanowiłam odpowiedzieć w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie planowałam dziecka. Ale to było bardzo poniżające. Czy mężczyzną, też oferowali taki dokument? Że nie pójdzie na tacierzyński? W końcu burknęłam, że nie mogę tego obiecać, w końcu nie ma skutecznej metody antykoncepcyjnej. Na co otrzymałam odpowiedź: „Jest tylko jedna, wstrzemięźliwość”.

Nie planowałam ciąży, ale umowy nie podpisałam.

Uwierzcie mi, jak ja żałuję, że wtedy nic z tym nie zrobiłam! Po prostu podziękowałam i wyszłam.

Dzieci nie były mi wtedy w głowie, nie szukałam pracy tylko po to, aby od razu zajść w ciążę. Tyle że było to niezgodne z moimi wartościami. A teraz wiem, że nie było to też zgodne z prawem.

DODAJ KOMENTARZ

Dodaj komentarz

Patronaty medialne



×

Polub nas na Facebooku

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial